Strony

niedziela, 22 września 2013

Kiedy dziecko dochodzi do głosu

Karl Appel - Questioning Children (1945)
W 1945 roku członek grupy artystycznej CoBrA stworzył gwasz zatytułowany Questioning Children. Jaskrawe kolory i chropowate kształty w pracy Karela Appela miały odwoływać się do estetyki obrazów tworzonych przez dzieci. Praca była odpowiedzią na niemoc, jaka dopadła świat sztuki wraz z zakończeniem drugiej wojny światowej. W obliczu upadku wartości i braku środków wyrazu do przekazania ogromu cierpienia jakiego byli świadkami, artyści uciekali w prostotę. Twórca taki jak dziecko czy chory psychicznie uzyskał nobilitację świata artystycznego. Jego technika i poczucie piękna okazało się być na tyle niekonwencjonalne, że było w stanie przezwyciężyć okowy krępujące Białego Człowieka. Sztuka dzieci odcinała się od żądzy władzy, dominacji, podziałów, ustalonych kanonów, wyuczonych rozwiązań i podporządkowania wyższemu porządkowi. Dziecko w tym, co tworzyło, było szczere, entuzjastyczne; jego spojrzenie było świeże i pełne witalności, z której dorosłych wyprało życie w zgodzie ze sztucznie wykreowanymi zasadami.
W dzisiejszych czasach wyobraźnia dziecka nadal służy za medium ucieczki. To, co dziecięce rozumiemy jako niewinne, nieskalane chciwością, zawiścią, pychą, a w szczególności rozgoryczeniem. Wszystko jeszcze przed nimi, wszystko jest możliwe.
Oczywistym jest, że dzieci widzą świat inaczej. Rzeczywistość dociera do nich w sposób fragmentaryczny, jako pojedyncze zdania czy obrazy. Doskonale pokazuje ten odbiór film Od czwartku do niedzieli (2013). Podróż pokazana z perspektywy dwójki rodzeństwa jest wyprawą pożegnalną – ich rodzice podczas weekendu decydują się na rozstanie. Do dzieci dociera to dużo powolniej niż do widza. Wypierają fakty, odpychają od siebie podejrzenia, nie chcą poznać bolesnej prawdy. Taka forma dziecięcego eskapizmu, ucieczki od realnego i kreowania wyobrażonego świata, niezmiennie kusi dorosłych.
W bardziej umownym wydaniu obserwujemy ten świat w filmach Wesa Andersona. Dzieci na własny sposób interpretujące zasady dorosłego świata (Moonrise Kingdom), wyrośnięci przeciwnicy odpowiedzialności, którzy nie chcą dorosnąć (Genialny klan) czy mali poszukiwacze przygód w zwierzęcych formach (Fantastyczny Pan Lis). Postaci dzieci, czy to dużych czy małych, to jeden z elementów, które Anderson umie w swoich filmach ograć, przedstawić w krzywym zwierciadle i z ich pomocą zdobyć sympatię widzów. W końcu każdy las skrywa więcej uroków, kiedy się po nim biega w czapce z szopa.
Fragment podłogowej opowieści Dmitruk
Inspirację dziecięcą wrażliwością odnaleźć można w pracach artystów współczesnych, także na gruncie polskim. Opowieściami z dawnych lat operuje Małgorzata Dmitruk, plastyczka-gawędziarka, której prace do niedawna można było oglądać w poznańskiej Galerii Arsenał. Kręgosłup jej wystawy stanowił zbiór rysunków opowiadających historie z dzieciństwa. Skupienie się na osobistych wspomnieniach wniosło do prac szeroki wachlarz tematów, od wycieczek do zoo i oglądania stadnin koni począwszy, a na ceremonii chrztu i śmierci ojca skończywszy. Poza bezpośrednim nawiązaniem do czasów wczesnej młodości, kurator wystawy dodatkowo posłużył się nietuzinkowym rozwiązaniem ekspozycyjnym - prace umieszczone były na podłodze, rozciągnięte pod stopami odbiorców. Kurator nawoływał do włączenia się w opowieść: rozłożenia się z kredkami na ziemi i dorysowywania swoich skojarzeń. Wrócenia do czasów dzieciństwa, kiedy najlepszą powierzchnią do pracy była domowa podłoga. W pozycji leżącej powstawały przecież najpiękniejsze syreny i najszybsze rakiety.
We współczesnych praktykach artystycznych dostrzec można także wiele przykładów kolaboracji profesjonalnych twórców z najmłodszymi. Child's Own Studio, prowadzone przez Wendy Tsao, od stycznia 2012 roku przenosi twórczość dzieci w sferę sztuki użytkowej. Wendy szyje pluszowe zabawki odwzorowujące dziecięce rysunki. Autorka pluszaków tworzy z myślą o dzieciach, które dzięki pracy jej rąk mogą przytulić postaci, które wcześniej same stworzyły. Odbiorca starszy, typowy szperacz internetowy jak ja, trafiając na te prace zachwyca się pomysłowością i fantazyjnością stworów, które wychodzą spod ręki maluchów. Cechują je nie tylko wyjątkowe kształty, nieskrępowane zasadami proporcjonalności podyktowanymi przez estetykę dorosłego. Także faktury i dodatki mają w sobie urok czegoś zupełnie nowego, odmiennego od wzorów, z jakimi zostaliśmy do tej pory zapoznani.


Miłość do dziecięcej twórczości często zaczyna się wraz z macierzyństwem. Tak w przypadku autorki pluszaków, jak i kolejnej bohaterki: Mici Angeli Hendricks. Innowacyjność swoich prac także zawdzięcza potomstwu. Ilustratorka specjalizuje się w rysowaniu twarzy. Któregoś dnia odkryła, że jej 4-letnia córka chętnie uzupełnia jej prace własnymi bazgrołami: dorysowuje im ręce, nogi, tułowia. Jednak stroni od kształtów ludzkich. W ten sposób powstał cykl ilustracji, na których retro-diwy obnoszą dumnie ciało latającej jaszczurki albo dryfują z innymi bobrami w kosmosie. Entuzjazm, z jakim Mica odniosła się do ingerencji swojej córki udzielił się innym: po zamieszczeniu przez nią postu w kilka dni cały Internet aż huczał od okrzyków zachwytu nad urokiem tej współpracy artystycznej.

Dzieci długo nie chciano słuchać. Razem z rybami miały pozostawać nieme, podporządkowywać się zdaniu "starszych i mądrzejszych", bezdyskusyjnie podzielać ich wizję świata. Na każdym etapie edukacji tłumi się ich kreatywność i indywidualność. Zaczynają ze świadomością tego, że w kolorowance nie wychodzimy poza wyznaczone linie, a kończą wypełniając egzaminy według ścisłego klucza. Dopiero niedawno uznano, że powrót do korzeni, szukanie w sobie wewnętrznego dziecka nie ma w sobie nic infantylnego, że może "odświeżyć" sztukę. Jednak prawo do uzewnętrzniania tego rodzaju kreatywności miał nie kto inny, jak dorosły. Ukształtowany, dojrzały umysł, który w dodatku doskonale zdaje sobie sprawę z własnej wartości, potrafi odrzucić wydumane ideały, rzucić się w wir bazgrołów, asymetrii i szaleństwa.
Czyżby? Dziecko zrobi wam lepsze dzieło sztuki niż niejeden Hirst czy Sasnal. Wystarczy tylko na chwilę zejść z piedestału i zaprosić na niego smarkacza. My, pełnoletni, nie mamy monopolu na kreatywność, choć pewnie bardzo byśmy tego chcieli. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz