Strony

poniedziałek, 23 września 2013

Postal art, "Sandman" i pesymizm interpretacyjny

Na termin mail art natknęłam się w książce polskiego badacza komiksu i kultury popularnej, Jerzego Szyłaka. Fragment Drugiej strony komiksu prezentuje ten wycinek z historii praktyk postawangardy w taki oto sposób:


Kilkanaście lat temu popularny był w świecie artystyczny ruch zwany mail art. Polegał on na wysyłaniu pocztą najrozmaitszych artystycznych drobiazgów po to, by poddać dzieło procesowi niszczenia w wyniku mechanicznego działania urzędników, którzy stawiali stempelki i przyklejali znaczki na wszystkim, co przechodziło przez ich ręce. Rutynowe działania odbierały wysyłanym przedmiotom ich wyjątkowość, poddawały je ujednoliceniu - przekształcały dzieła sztuki w listy, paczki i pakieciki. Demaskując ów niszczycielski aspekt działalności urzędu użyteczności publicznej, artyści mail artu zwracali jednocześnie naszą uwagę na niszczycielskie procesy, które zachodzą w całej kulturze, w której obrazek w albumie i masowo produkowane reprodukcje zastępują jednostkowe dzieło sztuki.
J. Szyłak, Dust Covers, w: Druga strona komiksu

Pomijając już fakt, że “kilkanaście lat temu” jest określeniem dość mylącym, kiedy mówimy o zjawisku, które pojawiło się już w latach 60. XX wieku. Dalsze zagłębianie się w temat nasunęło mi raczej skojarzenia z działaniami takich artystów jak Andy Warhol niż subvertising

Może to kwestia “radosnego” podejścia do sztuki, które prezentuje prof. Dziamski, ale w swojej książce potwierdza on moje wątpliwości co do intepretacji tego zjawiska przez Szyłaka. Mail art miał być z założenia sztuką nadziei. Jak inaczej bowiem interpretować inicjatywy, w których autor poniekąd sam siebie czyni odbiorcą (a zatem uczestnika swojego aktu artystycznego daży zaufaniem)? Formułuje proste zdanie, zamyka je w kopercie i rozsyła, często do osób przypadkowych. A potem oczekuje na odpowiedź. Tak działała Mieko Shiomi wysyłając w świat proste instrukcje, np. “O godzinie xx:xx wydaj z siebie dźwięk, po czym opisz go oraz miejsce, w którym został wydany”. Odpowiedzi zostały zebrane i wydane w formie książkowej.

Charakterystyczną cechą tego rodzaju happeningów było poczucie wspólnoty, pomimo ogromnych odległości dzielących uczestników. Ich echo widać w akcjach obecnie nagłaśnianych za pomocą Facebooka - takie globalne flash moby często mają wpisaną w siebie ideologię, są wyrazem sprzeciwu wobec kryzysu czy tragedii (jak symboliczne wysyłanie dobrych myśli dla Ziemi o konkretnej, ustalonej godzinie - wydarzenie, na które na Facebooku zapisało się ponad 100.000 osób).

Jedna z notek wysłanych przez Shiomi (źródło: MoMA)


Zatem konfrontując to ze zgromadzoną wiedzą na temat tego nurtu i wracając do przytoczonego cytatu: dziwne, że Szyłak zwraca uwagę akurat na ten aspekt postal artu. Dlaczego ta ingerencja miałaby być szkodliwa, niszcząca dla dzieła sztuki? Dlaczego naznaczenie stemplami i znaczkami, dotyk tysięcy rąk, długoterminowa wędrówka miałaby oznaczać destrukcję aury dzieła?

Przecież zamysł, mimo wielorakich interpretacji w różnych rejonach świata, był jeden: przełamywanie granic. Zarówno tych fizycznych, jak i mentalnych. Dla krajów bloku wschodniego była to możliwość do zabrania głosu i uniknięcia cenzury. Dla Amerykanów - świadectwo demokratyzacji sztuki. Włosi interpretowali mail art jako ucieczkę przed instytucją posiadającą monopol na promowanie świata sztuki - obieg przenosił się z galerii i muzeów do urzędów pocztowych.

Jedna z okładek Sandmana autorstwa McKeana

Jerzy Szyłak powołuje się na tę działalność artystyczną w kontekście okładek komiksowych. W albumach prezentowane są one zazwyczaj z całym bagażem informacji marketingowych - tytułu tomu/zeszytu, nazwy i logo wydawnictwa, nazwisk autorów… Autor Drugiej strony komiksu wskazuje na publikację pod tym względem wyjątkową: wydany w roku 1994 Dust Covers zbierał projekty okładek komiksu Sandman, za które odpowiedzialny był Dave McKean. Forma, jaką posługiwał się w swoich pracach (kolaż przechodzący w asamblaż), zdeterminowała decyzję o usunięciu zbędnych dodatków i pozostawieniu dzieł w stanie “surowym”. Dla Szyłaka zabieg ten stanowi otwartą krytykę przemysłu kulturowego, dającą się porównać do praktyk artystów postal artu. Tylko skąd założenie, że ten nurt w sztuce miał służyć kontestowaniu czegokolwiek poza Ograniczeniami, dostrzeganymi nie tylko przez wykształconych artystów, ale przez każdego normalsa?

Podpinanie tego dokonania w historii sztuki współczesnej pod prostą teorię wydaje się być krzywdzące. Zdaje się wynikać z założenia, że “sztuka po końcu sztuki” musi być z założenia negatywną, odrzucać coś, co już istnieje. A przecież sztuka zawsze miała przede wszystkim kreować - nowe światy i nowe spojrzenia. Tym zdaje się być działalność “pocztowych artystów”, nabrzmiała ideałami rewolucji kulturowej i pragnienia zmiany.

1 komentarz: