Strony

czwartek, 13 czerwca 2013

Moda w komiksie / komiks w modzie

Zaczęło się od facetów w rajtuzach, a dzisiaj możemy obserwować niezliczoną ilość korelacji mody i komiksu. Znani rysownicy są proszeni o autorskie serie projektów do magazynów mody, zestawy kolorystyczne wykorzystywane na strojach superbohaterów zostają żywcem przeniesione na wybiegi, a bohaterowie znani z animacji otrzymują nowe, dopasowane do współczesnych realiów stroje. Dwie gałęzie kultury popularnej weszły ze sobą w tak głęboką współpracę, że czasem ciężko już odróżnić, co jeszcze jest rysownictwem, a co już projektanctwem.

"Best Cosplay Ever (This Week)" z 10 czerwca 2013 roku
Źródło: Tumblr Fashion Tips From Comic Strips
Dowodem na to, że sztuka komiksowa działa jako inspiracja dla uczestników popkultury są strony takie jak Tumblr Fashion Tips from ComicStrips. Przewagę postów stanowią tam prezentacje cosplayów, bardziej lub mniej swobodnie nawiązujących do sztuki komiksowej: mamy więc przegląd przez różne interpretacje stroju She-Hulk czy Rouge, paradę księżniczek z serialu animowanego Pora na przygodę i szczerzące się do kamery Księżniczki Mononoke. Poza tym zdjęcia tak oczywiste jak koszulki z przedrukiem kadrów lub okładek najbardziej znanych komiksów (tutaj triumf święci Superman i Batman), t-shirty opatrzone wielkimi logo, a także elementy garderoby mające symulować kostium konkretnego superbohatera (jak tunika zaprojektowana w taki sposób, aby układała się na ciele jak kombinezon Phoenix). Pojawiają się jednak także ciekawostki takie jak tipsy w kolorach stroju Robina czy makijaż oka inspirowany zbroją Iron Mana. Znaczącym wydaje się być boom, jakie wielkie wytwórnie wywołały wokół komiksów z uniwersum Marvela oraz DC. Takie zmartwychwstanie komiksu, uczynienie go na nowo tematem modnym i ekscytującym, wyraźnie odbija się na zainteresowaniach designerów, ale także wyborach ich odbiorców. Ale lepiej chyba powiedzieć – odbiorczyń. 
W ciągu ostatnich kilku lat płeć żeńska stała się istotnym odbiorcą kultury komiksowej: zarówno towarów wykreowanych przez przemysł filmowy, jak i całej literatury komiksowej z nurtu niszowego. To one są głównym odbiorcą takich portali społecznościowych jak Tumblr.com, Soup.io czy Pinterest.com, a witryny te mają spory udział w zapośredniczaniu nie tylko już istniejących motywów komiksowych, ale także w kreowaniu świeżej, autorskiej twórczości. Fani takich rysowników jak Noelle Stevenson czy Henry The Worst to w znaczącej części dziewczyny. Stanowi to duży kontrast w zestawieniu z kulturą komiksową, głównie amerykańską, połowy poprzedniego stulecia, kiedy dziewczyna nie była uwzględniana jako potencjalny odbiorca zeszytów czy graficznych noweli. A co dopiero mówić o uwzględnianiu jej potrzeb.


Hail to the King!
Źródło: www.swide.com
Kolejnym ciekawym zjawiskiem jest praktyka projektowania dla postaci znanych z produkcji filmowych bądź telewizyjnych nowych strojów. Najczęściej są to bohaterowie, których oryginalne istnienie stworzyła rysownicza kreska, jak postacie animacji Disneya. Niedawno natknęłam się jednak także na projekt, który bazuje na projektach, które można obserwować na stronach takich jak Deviantart.com – Mike Wrobel wykorzystał sylwetki aktorów z telewizyjnej adaptacji Gry o tron i zaprojektował dla nich stroje w duchu lat 90-tych. Poza wykorzystaniem charakterystycznych dla ostatniej dekady XX wieku fasonów i wzorów, nadał postaciom także nowy kontekst społeczny – i tak król Joffrey zostaje młodocianym gangsterem wyjętym wprost z jednej części „Grand Theft Auto”, a Arya w umazanych farbą ogrodniczkach podpiera się o ścianę z grafficiarskim napisem „Joffrey Sucks”. W ten sposób serial (który już wcześniej został przeniesiony z ekranu na papier przez Daniela Abrahama i Tommy'ego Pattersona) staje się elementem kultury wizualnej bazującej na ilustracji, na formie plastycznej funkcjonującej głównie w przestrzeni wirtualnej. Twórczość Wrobela wpisuje się w nurt projektanctwa na materiale już wcześniej istniejącym w duchu prac takich artystów jak Ruben (autor manipulacji odzieżowych na postaciach Disneya) czy Sashiiko-Anti (stylem bezpośrednio nawiązująca do klasycznych projektów modowych i wykorzystująca motywy na strojach męskich postaci, takich jak Hades czy Thor). Fan art stał się osobną dziedziną sztuki i patrząc na warsztat oraz ogromny nakład pracy, jaki zostaje wykorzystany, aby stworzyć niektóre z tych małych dzieł, naprawdę ciężko jest negować ich wartość artystyczną.


Misternie dopracowane tekstury Laury Callaghan
Źródło: www.lauracallaghanillustration.com
Ścisłą czołówkę artystów, którzy swoją popularność zawdzięczają rysownictwu i fascynacji modą, stanowią takie sylwetki jak Florian Meacci czy Laura Callaghan. Ich ilustracje są pracami autorskimi: rysują postacie ludzkie w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób. Meacci wykorzystuje technikę realistyczną, bazującą mocno na światłocieniu i ołówkowym, niemalże szkicowym rysunku. Często wprowadza do swoich projektów element intensywnie przesycony kolorem, jak pomarańczowa, bogato zdobiona bandana. Ilustracje Callaghan natomiast zdają się nawiązywać do sposobu przedstawiania postaci, jakim posługiwała się Frida Kahlo, z wyrazistymi oczami, wydętymi ustami i mocno zarysowaną linią nosa. Jej prace bazują na mocnych kolorach i kontrastowych zestawieniach wyjątkowo precyzyjnie wykonanych tekstur. Artyści ci otrzymują bezpośrednie zlecenia od magazynów mody, są publikowani przez duże wydawnictwa. Można to uznać za dowodu na to, iż ilustratorskie podejście do stylizacji w dziedzinie mody zawsze będzie na równi atrakcyjne, co fotografie z wybiegu. Może właśnie za sprawą współpracy tego, co nie przestaje fascynować – mody odzieżowej – i imponującego, plastycznego warsztatu twórców.

sobota, 8 czerwca 2013

Komiksowy feminizm żyje i ma się dobrze

Bohaterką tego tekstu jest Noelle Stevenson, która przedstawia siebie jako dziewczynę „o krótkich włosach i słabych zdolnościach do koncentracji” (po angielsku to zdanie jest zdecydowanie bardziej chwytliwe - „I have a short hair and a shorter attention span.”). Ograniczenie autoprezentacji do tych dwóch kategorii nie jest tak banalne jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Bardzo prawdopodobnym wydaje mi się przypuszczenie, że te dwa stwierdzenia stanowią sporą część mechanizmu zaskarbiania sympatii potencjalnych fanów.
Ale, od początku. Noelle rysuje. Jest ilustratorką, która wybiła się dzięki serwisowi Tumblr, oazie artystów. Świadomość głodu doznań estetycznych, jaki towarzyszy sporej części użytkowników Internetu, zdecydowanie pomaga artyście zaistnieć. Dostanie się do galerii wymaga wachlarza znajomości albo dużej kasy, a jak już uda się tam dobić, to trzeba jeszcze potencjalnego odbiorcę ściągnąć z krzesła na kółkach i wyprowadzić w świat wykraczający poza rzeczywistość wirtualną. A na ekranie komputera wszystko ma na miejscu – może oglądać sztukę wysoką i żreć chipsy jednocześnie. Takich rozrywek w instytucji sztuki nie uświadczysz.
Ilustracje Noelle (w sieci funkcjonującej także pod pseudonimem GingerHaze!) zdecydowanie nadają się do oglądania podczas pochłaniania śmieciowego żarcia. Bynajmniej nie dlatego, że dorównują żarciu śmieciowością. To, co łączy je z popcornem i czerwoną puszką (cola czy dr pepper, choose yrs), to popkultura. (Prze)rysowanie postaci, które już ktoś wcześniej stworzył, to towar chodliwy w każdej dekadzie. Noelle czerpie zatem z niekończącej się studni kreskówek, komiksów, filmów oraz seriali, podkreślając na swojej stronie, jak bardzo imponuje jej estetyka określana jako bad TV.
Jedną z popularnych ostatnimi czasy metod na przyciągnięcie uwagi odbiorcy jest zabieg, który pozwolę sobie nazwać „re-dressingiem”. W epoce obsesji na punkcie street fashion i jednocześnie nieustającej od dekad fascynacji wszelkimi odmianami retro, re-dressing jest wspaniałym smaczkiem dla nerdów i/lub trendsetterów. Wystarczy ubrać Welmę w spódnicę na szelkach i pantofle na platformie, a Daphne domalować tatuaże z meksykańskimi czaszkami i zastąpić apaszkę pin-upową chustką – efekt murowany. Takie prace nie przechodzą bez echa, bo lubimy to, co znamy. Od popkultury oczekujemy nie tylko budowania prostych, wizualnych schematów, ale przede wszystkim odtwarzania tego, co już zostało stworzone. A jeżeli w tych parafrazujących pracach przy okazji jest „własny styl” autora, to można zrobić krok dalej: zacząć tworzyć dzieła autorskie.


I Noelle ten krok podjęła. Jej aktualne zajęcie to tworzenie komiksu internetowego o wyjątkowo nietuzinkowej bohaterce. [Cóż, z tą nietuzinkowością to takie „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”: jeśli ktoś jest zaznajomiony z komiksami nurtu feministycznego albo późnego undergroundu (z bardziej popularnych można tu przytoczyć „Ghost World” czy „Tank Girl”), to wie, że dziewczyna w komiksie nie oznacza automatycznie „bezbronna nimfetka z wydatnym biustem, rozwianym włosem i omdlewającym spojrzenie za każdym razem, gdy tylko superbohaterskie prącie zbliży się do jej wyidealizowanego ciała”. Jednak jeśli jego obszar zainteresowań kończy się na produkcjach DC czy Marvela, może się zdziwić.]
Nimona jest dziewczyną o wyglądzie mocno odbiegającym od współczesnych kanonów piękna: jest przysadzista, jej fryzura zawiera szczątkowe ilości włosów, zamiast dziewczęcych sukienek nosi kaftan z kolczugą. Poza tym jest zmiennokształtną i bardzo stara się o możliwość zostania pomocnikiem największego zbira w mieście. To ironiczne podejście do motywów żywcem zaczerpniętych z komiksów superbohaterskich, zaskarbiło jej fanki (i fanów) w środowiskach feministycznych i związanych z ruchem riot grrrl. Jej posty pojawiają się na Tumblerach zaraz po deklaracjach w duchu „No Shave No Shame” i pro-aborcyjnego „No Vagina - No Opinion”. Sama autorka staje się powoli ikoną wyzwolenia kobiecego wyglądu spod kontroli męskiego wzroku. Głównie dlatego, że Nimona jest alter ego swojej twórczyni. Pamiętacie, wspominałam o tych włosach – z jednej strony tworzą powiązanie pomiędzy twórcą a dziełem, z drugiej – stanowią deklarację poglądów, które dają o sobie znać w sposób wyjątkowo subtelny jak na poruszaną tematykę.
Strategię feministyczne zwykły bowiem bazować na kontrowersji, a nie na pastiszu, tak jak ma to miejsce w przypadku komiksu Noelle. Świadome nawiązanie do archetypów kultury komiksowej i umieszczenie pomiędzy nimi postaci „normalnej dziewczyny”, z otyłością, eksperymentalnym podejściem do wyglądu i wrodzoną nadpobudliwością, stwarza możliwość identyfikacji z główną bohaterką. Nimona jest dowcipna, energiczna, a chwilami daje o sobie znać jej zafascynowanie brutalnością i przemocą. Jest łobuzem i wygląda jak łobuz. Nosi fryzurę charakterystyczną dla żeńskich przedstawicielek kultury skinheadów i chce zniszczyć system (ciekawe użycie terminu „system” - pojawia się wszak dopiero w XX wieku, wraz z rozwojem kontrkulturowej filozofii, natomiast akcja samego komiksu dzieje się w świecie stylizowanym na świat średniowieczny). Można by się pokusić o bardziej odważną interpretację – Nimona nie lubi systemu, bo jest dziewczyną. Ma niewielkie prawa, żyje w świecie mężczyzn. Ma charakter, który nie przystoi średniowiecznej damie - nadmierna ekscytacja bójkami nie daje się łatwo pogodzić z pudrowym różem sukni.


Jednak nie trzeba być feminist(k)ą, żeby polubić „Nimonę”. Ten internetowy komiks jest przede wszystkim zabawny (i darmowy!). Czy jest ktoś, kogo nie jest w stanie rozbawić rekin z cyckami? Już dawno udowodniono naukowo, że nawet geje lubią cycki. Nie ma wymówek.
Poczucie humoru Noelle zasługuje na uznanie. Albo chociaż kliknięcie „follow” na Tumblerze.


Oficjalna strona Noelle: http://gingerhaze.com