Strony

sobota, 8 czerwca 2013

Komiksowy feminizm żyje i ma się dobrze

Bohaterką tego tekstu jest Noelle Stevenson, która przedstawia siebie jako dziewczynę „o krótkich włosach i słabych zdolnościach do koncentracji” (po angielsku to zdanie jest zdecydowanie bardziej chwytliwe - „I have a short hair and a shorter attention span.”). Ograniczenie autoprezentacji do tych dwóch kategorii nie jest tak banalne jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Bardzo prawdopodobnym wydaje mi się przypuszczenie, że te dwa stwierdzenia stanowią sporą część mechanizmu zaskarbiania sympatii potencjalnych fanów.
Ale, od początku. Noelle rysuje. Jest ilustratorką, która wybiła się dzięki serwisowi Tumblr, oazie artystów. Świadomość głodu doznań estetycznych, jaki towarzyszy sporej części użytkowników Internetu, zdecydowanie pomaga artyście zaistnieć. Dostanie się do galerii wymaga wachlarza znajomości albo dużej kasy, a jak już uda się tam dobić, to trzeba jeszcze potencjalnego odbiorcę ściągnąć z krzesła na kółkach i wyprowadzić w świat wykraczający poza rzeczywistość wirtualną. A na ekranie komputera wszystko ma na miejscu – może oglądać sztukę wysoką i żreć chipsy jednocześnie. Takich rozrywek w instytucji sztuki nie uświadczysz.
Ilustracje Noelle (w sieci funkcjonującej także pod pseudonimem GingerHaze!) zdecydowanie nadają się do oglądania podczas pochłaniania śmieciowego żarcia. Bynajmniej nie dlatego, że dorównują żarciu śmieciowością. To, co łączy je z popcornem i czerwoną puszką (cola czy dr pepper, choose yrs), to popkultura. (Prze)rysowanie postaci, które już ktoś wcześniej stworzył, to towar chodliwy w każdej dekadzie. Noelle czerpie zatem z niekończącej się studni kreskówek, komiksów, filmów oraz seriali, podkreślając na swojej stronie, jak bardzo imponuje jej estetyka określana jako bad TV.
Jedną z popularnych ostatnimi czasy metod na przyciągnięcie uwagi odbiorcy jest zabieg, który pozwolę sobie nazwać „re-dressingiem”. W epoce obsesji na punkcie street fashion i jednocześnie nieustającej od dekad fascynacji wszelkimi odmianami retro, re-dressing jest wspaniałym smaczkiem dla nerdów i/lub trendsetterów. Wystarczy ubrać Welmę w spódnicę na szelkach i pantofle na platformie, a Daphne domalować tatuaże z meksykańskimi czaszkami i zastąpić apaszkę pin-upową chustką – efekt murowany. Takie prace nie przechodzą bez echa, bo lubimy to, co znamy. Od popkultury oczekujemy nie tylko budowania prostych, wizualnych schematów, ale przede wszystkim odtwarzania tego, co już zostało stworzone. A jeżeli w tych parafrazujących pracach przy okazji jest „własny styl” autora, to można zrobić krok dalej: zacząć tworzyć dzieła autorskie.


I Noelle ten krok podjęła. Jej aktualne zajęcie to tworzenie komiksu internetowego o wyjątkowo nietuzinkowej bohaterce. [Cóż, z tą nietuzinkowością to takie „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”: jeśli ktoś jest zaznajomiony z komiksami nurtu feministycznego albo późnego undergroundu (z bardziej popularnych można tu przytoczyć „Ghost World” czy „Tank Girl”), to wie, że dziewczyna w komiksie nie oznacza automatycznie „bezbronna nimfetka z wydatnym biustem, rozwianym włosem i omdlewającym spojrzenie za każdym razem, gdy tylko superbohaterskie prącie zbliży się do jej wyidealizowanego ciała”. Jednak jeśli jego obszar zainteresowań kończy się na produkcjach DC czy Marvela, może się zdziwić.]
Nimona jest dziewczyną o wyglądzie mocno odbiegającym od współczesnych kanonów piękna: jest przysadzista, jej fryzura zawiera szczątkowe ilości włosów, zamiast dziewczęcych sukienek nosi kaftan z kolczugą. Poza tym jest zmiennokształtną i bardzo stara się o możliwość zostania pomocnikiem największego zbira w mieście. To ironiczne podejście do motywów żywcem zaczerpniętych z komiksów superbohaterskich, zaskarbiło jej fanki (i fanów) w środowiskach feministycznych i związanych z ruchem riot grrrl. Jej posty pojawiają się na Tumblerach zaraz po deklaracjach w duchu „No Shave No Shame” i pro-aborcyjnego „No Vagina - No Opinion”. Sama autorka staje się powoli ikoną wyzwolenia kobiecego wyglądu spod kontroli męskiego wzroku. Głównie dlatego, że Nimona jest alter ego swojej twórczyni. Pamiętacie, wspominałam o tych włosach – z jednej strony tworzą powiązanie pomiędzy twórcą a dziełem, z drugiej – stanowią deklarację poglądów, które dają o sobie znać w sposób wyjątkowo subtelny jak na poruszaną tematykę.
Strategię feministyczne zwykły bowiem bazować na kontrowersji, a nie na pastiszu, tak jak ma to miejsce w przypadku komiksu Noelle. Świadome nawiązanie do archetypów kultury komiksowej i umieszczenie pomiędzy nimi postaci „normalnej dziewczyny”, z otyłością, eksperymentalnym podejściem do wyglądu i wrodzoną nadpobudliwością, stwarza możliwość identyfikacji z główną bohaterką. Nimona jest dowcipna, energiczna, a chwilami daje o sobie znać jej zafascynowanie brutalnością i przemocą. Jest łobuzem i wygląda jak łobuz. Nosi fryzurę charakterystyczną dla żeńskich przedstawicielek kultury skinheadów i chce zniszczyć system (ciekawe użycie terminu „system” - pojawia się wszak dopiero w XX wieku, wraz z rozwojem kontrkulturowej filozofii, natomiast akcja samego komiksu dzieje się w świecie stylizowanym na świat średniowieczny). Można by się pokusić o bardziej odważną interpretację – Nimona nie lubi systemu, bo jest dziewczyną. Ma niewielkie prawa, żyje w świecie mężczyzn. Ma charakter, który nie przystoi średniowiecznej damie - nadmierna ekscytacja bójkami nie daje się łatwo pogodzić z pudrowym różem sukni.


Jednak nie trzeba być feminist(k)ą, żeby polubić „Nimonę”. Ten internetowy komiks jest przede wszystkim zabawny (i darmowy!). Czy jest ktoś, kogo nie jest w stanie rozbawić rekin z cyckami? Już dawno udowodniono naukowo, że nawet geje lubią cycki. Nie ma wymówek.
Poczucie humoru Noelle zasługuje na uznanie. Albo chociaż kliknięcie „follow” na Tumblerze.


Oficjalna strona Noelle: http://gingerhaze.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz